Mam siostrę, czyli jak znalazłam się w Gdańsku


   Nie urodziłam się w Gdańsku. Wychowywałam się na wsi i było cudownie. Całe szczęście, bo myślę sobie, że w Gdańsku słabo by się grało w podchody.

   Ale na wsi bywa fajnie do czasu. Do czasu kiedy nie dorośniesz, zaczynasz mieć poważne marzenia i wszystko z każdej strony zdaje się cię ograniczać.
   Mi ten półświatek jakoś bardzo nie przeszkadzał, a przynajmniej nie zdawałam sobie z tego sprawy, do czasu, w którym moja siostra zapytała mnie co myślę o liceum w Gdańsku.

   I wtedy czułam się jakby mi ktoś pokazał dalszą część mapy, że poza tą wioską jest coś jeszcze dalej, coś dużego i wcale nie jest tak daleko.

   Moja siostra wyguglała dla mnie wszystko. Miałam już plan na następne dziesięć lat swojego życia. Znalazła że jest taka szkoła, która ładnie się nazywa, a w pobliżu taki internat. Ja wtedy nawet nie wiedziałam, że ludzie tak robią! Ale uwierzyłam w ten mój American Dream, tylko bez Ameryki i to była najlepsza decyzja w moim życiu.

   Kiedy na wsi podejmujesz najlepsze decyzje w swoim życiu, to wiedz, że nie wszystkim się to podoba i najczęstsze co usłyszysz to „ Haha, jasne, na pewno się teraz nie przeprowadzisz!”. Bo jak stamtąd już się przeprowadzasz to tylko na studia, a najlepiej to się nie przeprowadzać, tylko studiować zaocznie. I kiedy ludzie mi tak mówili, to ja mówiłam im „A właśnie, że się przeprowadzę i będzie wam głupio”. Wtedy jeszcze tak umiałam.

   Pamiętam jak jako dziecko odwiedzałam moją siostrę w Trójmieście. Wtedy pierwszy raz jechałam tramwajem, albo trolejbusem, albo jedno i drugie (jednak nie pamiętam tak dobrze). Pierwszy raz byłam w parku oliwskim i tak bardzo mi się podobał. Pierwszy raz widziałam McDonalda, ale tylko z daleka i wcale na jego widok nie pomyślałam, że kiedyś będę tam pracować.
A parę lat później tam zamieszkałam i wtedy pierwszy raz zmieniłam swoje życie, na lepsze. Dzięki mojej siostrze.

********************************************************************************
   Dzisiaj moja siostra ma urodziny i chciałam żeby wiedziała, że jest dla mnie jak druga mama.
Taka mama, co zabrała na pierwszy rockowy koncert i z którą piłam najlepszą kadarkę w plastikowych kubkach, która smakowała jak sok z gumi jagód. 
   To ty siostra wzięłaś mnie w pierwsze pogo i pokazałaś jak poprzepychać ludzi łokciami, żeby zajść pod samą scenę. I kiedy coś sobie w życiu ubzduram to czuję, że ta umiejętność jest całkiem przydatna.
   To dzięki Tobie wiem, że istnieje życie poza fejsbukiem, ale życie po życiu już nie.
Że wszystko zależy od nas samych i że dorosłość wcale nie jest kolorowa, ale to przecież nic takiego, bo liczą się tylko chwile szczęścia.
   Podziwiam Cię za to, że jesteś taka mądra, twarda i niezniszczalna.
   Dziękuję za naukę samodzielności, za miłość do morza i lasów, za muzykę, o której kiedyś nie miałam pojęcia, a teraz tak wiele dla mnie znaczy i za to, że na Twoich niewielkich metrach, pomiędzy Tobą, trzema facetami, psem, rybkami i chomikiem zawsze jest dla mnie miejsce. 

   Dziękuję, że osiem lat temu pomyślałaś o mnie i o Gdańsku jednocześnie.




Kocham Cię, siostra.

Komentarze

Popularne posty