sens

W międzyczasie znalazłam swoje wypociny z czasów „Nie, nie, nie, nie będę mieszkała w Krośnie” i z czasów, kiedy z Adrianem co chwilę  musieliśmy pokonywać setki kilometrów, żeby się zobaczyć.


28.08.2014


Jak dobrze móc oddychać pełną piersią! Pomimo ostatnich problemów ze złapaniem oddechu w końcu czuję, że żyję. Przyjazd tutaj za każdym razem zajmuje mi niespełna szesnaście godzin, a ja i tak wiem, że warto. Czasem, po tylu godzinach jazdy, zapominam po co w ogóle jadę. Już dawno przestałam się zastanawiać czy ma to sens. Po prostu pakuję się, wsiadam w pociąg, śpię tam do południa, przesiadam się do busa i jadę dalej. Po przybyciu już nawet nie odczuwam zmęczenia. Dawno uznałam to za oczywistość, a nawet konieczność. Powoli robię sobie z tego taki mały rytuał. Gdy już zrobię wszystko, co muszę, nadchodzi ta chwila, kiedy zza przyciemnianych szyb busa widzę sens. Mój sens ma metr osiemdziesiąt, ręce, nogi, zarost i całą niezbędną resztę.
Nie wiem co ma w sobie to miejsce, ale dzień jest tutaj dwa razy dłuższy. A co za tym idzie mam dwa razy więcej czasu na sen. Od jutra wakacje pełną parą. Woda, góry, wspaniali ludzie, śpiewy przy gitarze. Czego chcieć więcej? Weny!






Dla tych, co nie rozwiązali jeszcze zagadki. 

Nie jestem tu dla siebie. 

Komentarze

  1. Asia, nie znalazłam Ciebie z tej strony, jejku, aż mi sie łezka kręci! Piękne słowa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję!
      P.S. ogólnie chyba mało się znamy.. ZA MAŁO!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty