Życie to nie Simsy? Oby.
Uwielbiałam grać w simsy. Ostatni raz grałam pewnie z jakieś
dziesięć lat temu. Zawsze jako dziecko, jak przychodziły do mnie do koleżanki,
ustalałyśmy, że gramy na zmianę co 10 albo 15 minut. Najbardziej w tej grze
lubiłam tworzyć domy. Nigdy nie korzystałam z tych już wybudowanych, zawsze
robiłam swój od początku. Zresztą wtedy jeszcze myślałam, że to właśnie będę
robić w życiu. Ale o tym może kiedy indziej. Więc jak zbudowałam dom, to
kolejnym ulubionym momentem było urządzanie. Miałam dużo domów, a każdy był
urządzony w inny sposób. Tak mi chyba zostało do dzisiaj, bo w każdym stylu
znajdę coś, co mi się podoba. Uwielbiałam wybierać kolor ścian, ustawiać meble,
a na koniec sadzić kwiatki w ogrodzie.
I właściwie na tym kończyła się moja gra. Znaczy się chwilę
potem bawiłam się w dorosłe sim-życie, ale szybko mi się to nudziło.
W Gdańsku wynajmowałam mieszkanie kilka razy. Z mieszkania
na mieszkanie woziłam ze sobą ramki ze zdjęciami, świeczki i poduszki. Dopiero
wtedy, kiedy wszystko było na swoim, nowym miejscu, czułam się dobrze.
Teraz w Krośnie miałam możliwość zdecydować jak będzie
wyglądać każdy kąt tego mieszkania. Remonty rządzą się swoimi prawami i niczego
nie da się z góry zaplanować. Rzeczywistość myśli, że mam na drugie „Kompromis”
i że co chwilę może zmieniać moje plany. A ja mam na drugie Marysia, po babci,
i wcale nie lubię jak ktoś moje plany zmienia. Lubię mieć mieszkanie jak z
Pinteresta, albo katalogu Ikea. Lubię mieć wszystko od razu i tak, jak sobie
wymyśliłam.
Ale z rzeczywistością nie wygram.
W Simsach wszystko było takie proste. Brakowało kasy?
Wpisywało się magiczny kod i było po sprawie. Nie było pracy? Szukało się w
gazecie, albo Internecie i się miało, bez żadnej rozmowy kwalifikacyjnej. Szło
się do pracy albo szkoły? Czas od razu sam przyspieszał. Takie lajfhaki by mi
się teraz przydały.
Koniec końców chciałam tylko powiedzieć, że się boję.
Boję się, że pomaluję ściany, ustawię meble, dodatki,
posadzę kwiatki na balkonie i jak przyjdzie mi grać w dorosłe życie to
zwyczajnie mi się odechce.
I tylko czasem jak pływam w basenie to chcę, żeby ktoś
zabrał mi drabinkę.
Komentarze
Prześlij komentarz