wieczór silnych i niezależnych kobiet
Pierwsza noc sama w Krośnie. Dzisiaj. Teraz.
Samotne noce zawsze jednocześnie cieszyły i martwiły. Bo z
jednej strony zawsze byłam typem samotnika, a z drugiej wiem, że jak już pójdę
spać bez Niego, to nie będę mogła zasnąć.
Kiedy jestem sama to nadrabiam zaległości w myśleniu,
planowaniu, czytaniu, słuchaniu swojej muzyki, oglądaniu swoich filmów i
seriali. Ale chociaż lubię być czasem sama, to nie zawszę chcę.
W mieszkaniu z przyjaciółmi najlepsze jest to, że
praktycznie nigdy nie jest się samemu i właśnie wtedy, kiedy nie chciałam
mogłam spędzić wieczór na przykład tak.
Godzina 18. Niemąż wychodzi do pracy, a ja z moją siostrą od
innych rodziców wyruszamy kupić rzeczy pierwszej potrzeby. To znaczy wino i
lody. Wino kupujemy „takie tanie jakieś”, a po lody idziemy do pobliskiego
Kwaśniaka, lodziarni takiej. Kupujemy z dziesięć gałek, z czego maksymalnie trzy
są moje (don’t judge her).
Wracamy na mieszkanie. Zapomniałyśmy, że nasz
korkociąg tymczasowo przeprowadził się do Wrocławia, więc próbujemy otworzyć
wino butem, tak, jak na filmikach z jutuba, wiecie, trzy uderzenia i po sprawie. Ale że nie mamy takich super mocy
to zwyczajnie wciskamy korek. No trzeba będzie wypić całe. Trudno!
Plan na wspólne wieczory to zawsze oglądanie filmów. Ale nie
obojętnie jakich, warunki są takie:
- śmieszny,
- trochę głupi,
- ale nie za bardzo,
- może być romantyczny,
- ale nie za bardzo,
- taki przy którym nie trzeba myśleć.
Czyli przeważnie kończy się na typowej amerykańskiej
komedii. Jeśli nie znajdujemy filmu to nie pogardzimy starymi
Przyjaciółmi, albo dobrym stand-up’em. A kiedy po godzinie uda nam się znaleźć film to znosimy
poduszki i kołdry na jedno łóżko i zaczynamy seans. Zupełnie jak w internacie.
Po jednym, niezłym filmie, nie chce nam się jeszcze spać, ale
okazuje się, że wino już się zepsuło, to znaczy skończyło. Znowu idziemy do
sklepu i z racji, że jesteśmy dorosłe i odpowiedzialne to nie mieszamy trunków,
więc za ostatnie pieniądze kupujemy jeszcze jedną butelkę wina. Zapominając
znowu, że nie mamy korkociągu. Znowu walimy butem o ściany. Znowu wpychamy
korek do środka. Silne i niezależne!
Na drugim filmie już zasypiamy, pół wina z korkiem w środku produkcja
limitowana ląduje w lodówce, wieczór zaliczamy do udanych.
Niewiele brakowało nam do szczęścia. Niby niewiele, a
jednocześnie tak dużo wysiłku potrzeba, żeby to dzisiaj osiągnąć.
Dzisiaj udaję, że nie jestem sama, przecież mam tu jeszcze cztery
jelenie.
Komentarze
Prześlij komentarz