Popołudnia w pracy takie są
Pamiętacie jak bardzo chciałam znaleźć pracę marzeń? Teraz
właśnie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że znalazłam pracę marzeń, tylko że nie swoich. Bo kto by nie chciał ciepłej posadki za biurkiem, takiej, w
której popijasz kawę z ulubionego kubka i masz wielkie okna na zachód i szum
morza w tle. Tymczasem realia są takie, że od siedzenia osiem godzin przed
komputerem boli dupa, herbatę pijesz z plastikowych kubków, a szumi nie
morze, tylko drukarka do faktur.
Moje ponad dwuletnie doświadczenie jako personalna (ale nie że taka Chodakowska, po prostu w korporacji pod złotymi łukami właśnie tak określa się ogólnopolską "kadrową". Swoją drogą to by dopiero było Chodakowska w maku he he) i zdobyta wiedza z zakresu prawa pracy ogranicza się teraz do doinformowywania kolegów, przy czym na koniec zawsze muszę dodać "tak mi się wydaje", bo zwyczajnie już niczego nie jestem pewna. Za to teraz zdobywam wiedzę z zupełnie innego zakresu, a chodzi tu o transport, spedycję i logistykę.
A więc ja, nieznająca zupełnie topografii Podkarpacia, niebawiąca się jako dziecko w zapamiętywanie rejestracji aut rodziny, sąsiadów, obcych ludzi przed kościołem, odróżniająca samochody wyłącznie po kolorach i wielkości (ja jeżdżę dużym i czerwonym, takie trochę czerwone wino), niemająca zbyt wielkiej pamięci do nazwisk (nie pamiętam jak się nazywała większość moich nauczycieli) ogarniam transport z magazynu do hurtowni. I niech was nie zmyli ten ogar, bo to tylko tak brzmi, zwyczajnie nie wiem jak nazwać to inaczej. Ogarnianie polega na tym że musisz zapamiętać miejscowości, nazwiska kierowców, a auta rozpoznaje się po rejestracjach i ilości palet które zmieszczą, i raczej rzadko widzi się je na oczy, a wszystko to w ilościach powyżej sześćdziesiąt pięć. Patrząc dwa zdania wstecz - praca idealna dla mnie.
Ale na szczęście to już wszystko wiem. Wiem też, że trzysta ton dziennie to trochę dużo, a że sto pięćdziesiąt to mało. Znam jakieś dwieście miejscowości, a razem z ulicami to będzie ponad trzysta miejsc, w których są takie sklepy, co na Pomorzu ich nie ma, ale zupełnie nie wiem gdzie te miejscowości są. Doprowadza to do tego, że jadąc gdziekolwiek tak bardzo skupiam się jaka to miejscowość i czy minę ten sklep, jakby miało to zmienić moje życie. Wiem też, że pan na S jeździ autem co ma na końcu P i ma niebieski paleciak, że inny pan jak się do niego zadzwoni, a on nie odbierze, to można przez minutę posłuchać "gdzie się podziały tamte prywatki", wiem też, że na Przemyśl musi jechać auto do trzech ton bo jest jakieś ograniczenie, ale nie mam pojęcia gdzie jest Przemyśl, a tym bardziej samo ograniczenie. Wiem, że idąc przez magazyn boję się, że mnie ktoś rozjedzie wózkiem widłowym i stracę nogę, albo dwie, a nogi mam akurat spoko, i dlatego rozglądam się na lewo i na prawo i znowu na lewo, tak jak uczyli w przedszkolu. Poza tym znam już wszystkie teksty piosenek w najpopularniejszych radiach i żadnej z tych piosenek nie słucham w domu, bo zwyczajnie ich nie lubię.
A noc? Nocą gdy nie śpię, pracuję,
choć nie chcę.
Moje ponad dwuletnie doświadczenie jako personalna (ale nie że taka Chodakowska, po prostu w korporacji pod złotymi łukami właśnie tak określa się ogólnopolską "kadrową". Swoją drogą to by dopiero było Chodakowska w maku he he) i zdobyta wiedza z zakresu prawa pracy ogranicza się teraz do doinformowywania kolegów, przy czym na koniec zawsze muszę dodać "tak mi się wydaje", bo zwyczajnie już niczego nie jestem pewna. Za to teraz zdobywam wiedzę z zupełnie innego zakresu, a chodzi tu o transport, spedycję i logistykę.
A więc ja, nieznająca zupełnie topografii Podkarpacia, niebawiąca się jako dziecko w zapamiętywanie rejestracji aut rodziny, sąsiadów, obcych ludzi przed kościołem, odróżniająca samochody wyłącznie po kolorach i wielkości (ja jeżdżę dużym i czerwonym, takie trochę czerwone wino), niemająca zbyt wielkiej pamięci do nazwisk (nie pamiętam jak się nazywała większość moich nauczycieli) ogarniam transport z magazynu do hurtowni. I niech was nie zmyli ten ogar, bo to tylko tak brzmi, zwyczajnie nie wiem jak nazwać to inaczej. Ogarnianie polega na tym że musisz zapamiętać miejscowości, nazwiska kierowców, a auta rozpoznaje się po rejestracjach i ilości palet które zmieszczą, i raczej rzadko widzi się je na oczy, a wszystko to w ilościach powyżej sześćdziesiąt pięć. Patrząc dwa zdania wstecz - praca idealna dla mnie.
Ale na szczęście to już wszystko wiem. Wiem też, że trzysta ton dziennie to trochę dużo, a że sto pięćdziesiąt to mało. Znam jakieś dwieście miejscowości, a razem z ulicami to będzie ponad trzysta miejsc, w których są takie sklepy, co na Pomorzu ich nie ma, ale zupełnie nie wiem gdzie te miejscowości są. Doprowadza to do tego, że jadąc gdziekolwiek tak bardzo skupiam się jaka to miejscowość i czy minę ten sklep, jakby miało to zmienić moje życie. Wiem też, że pan na S jeździ autem co ma na końcu P i ma niebieski paleciak, że inny pan jak się do niego zadzwoni, a on nie odbierze, to można przez minutę posłuchać "gdzie się podziały tamte prywatki", wiem też, że na Przemyśl musi jechać auto do trzech ton bo jest jakieś ograniczenie, ale nie mam pojęcia gdzie jest Przemyśl, a tym bardziej samo ograniczenie. Wiem, że idąc przez magazyn boję się, że mnie ktoś rozjedzie wózkiem widłowym i stracę nogę, albo dwie, a nogi mam akurat spoko, i dlatego rozglądam się na lewo i na prawo i znowu na lewo, tak jak uczyli w przedszkolu. Poza tym znam już wszystkie teksty piosenek w najpopularniejszych radiach i żadnej z tych piosenek nie słucham w domu, bo zwyczajnie ich nie lubię.
A noc? Nocą gdy nie śpię, pracuję,
choć nie chcę.
Komentarze
Prześlij komentarz