Gdańsku, jesteśmy kwita!


   Hej, skurczybyku, byłam ostatnio u Ciebie. Nie wiem czy zauważyłeś. Byłeś taki zajęty, tymi walentynkami, weekendami, korkami, pełnymi barami i produkcją jodu. Byłam i wiesz co? Zima Ci nie służy i chyba nigdy nie służyła. Robisz się wtedy taki oschły, ubierasz jakiś stary, nadgryziony przez mole płaszcz i nawet w niedziele nie chce Ci się być ładnym. Na każdym kroku trzeba uważać, żeby się nie potknąć o dziurę Twojego zaniedbania. Tylko stare miasto daje mi przebłyski nadziei, że jednak przystojny z Ciebie facet. Nie mówiłam Ci wcześniej, bo wiem, że też potrafisz być zgryźliwy.

   Ale byłam i latem, nieumyślnie trafiając na Twój najgorszy okres. Kiedy machasz i krzyczysz do wszystkich „jestem tutaj!”, jesteś wtedy taki samolubny i wiesz co, nie jesteś sobą w tym całym tłumie ludzi. Dobrze, że Jarmark trwa tylko trzy tygodnie, bo chyba nigdy byśmy się nie polubili.

   Siedziałam tutaj, siedemset kilometrów w dół mapy, co jakiś czas czytałam co u Ciebie i byłam smutna i przerażona jednocześnie. Wystarczyła chwila nieuwagi, żeby ktoś wlał Ci ścieki do morza, jak narkotyki do drinka i trzydzieści minut deszczu, żebyś się nie mógł pozbierać przez następny tydzień. Nie pamiętam Cię takiego, chyba odbija Ci na starość.

   Zdecydowanie wolę Cię jesienią. Zawsze będziesz mi się kojarzył z początkiem szkoły, pierwszymi spadającymi liśćmi i słońcem, które jeszcze grzeje. Drzewa mają kolor nierówno poukładanych cegieł na Twoich fasadach, a ty jesteś taki normalny, w końcu nie udajesz nowoczesnego kolesia na targu staroci. Jesienią jesteś trochę artystą, trochę wstydliwym introwertykiem, a trochę grasz na gitarze na ulicach wciąż trochę za bardzo tłocznych.

   Może mnie ostatnio nie poznałeś, może to przez tą grzywkę. Ale ja Cię widziałam. Byłeś taki znajomy. Pamiętam wszystkie Twoje zakamarki, znalazłam kilka nowych blizn i zmarszczek. Widziałam Cię i czułam, że już nie jesteś mój, a ja nie jestem Twoja. Zdaje się, że nie robimy już na sobie wrażenia.

   I wiesz, myślę sobie, że jesteśmy kwita.

   Spędziłam z Tobą najlepsze lata swojego życia. Dałeś mi pierwsze miłości, życiowe przyjaźnie, przygody, ulubione miejsca i tak ogromnie dużo szczęścia. Oczywiście nie mogłeś darować sobie rozczarowań, miłosnych porażek, sztucznych uśmiechów i za mocnych kopniaków. To nic, dzięki Tobie trochę szybciej wiedziałam jakie jest życie.

  A ja w zamian pokochałam Cię bezgranicznie i bezwarunkowo. Ująłeś mnie tą swoją wolnością, samowystarczalnością i poczuciem, że mogę wszystko, z którego i tak nie zawsze korzystałam, bo przeważnie nic mi nie brakowało.

 Więc teraz pozostało mi tylko jedno pytanie.
  Zostaniemy przyjaciółmi?






  (Inspirowane:  WROCŁAW ABSZTYFIKANTAMSTERDAM)

Komentarze

Popularne posty