more laugh


   Dzisiaj mija rok, dokładnie trzysta sześćdziesiąt pięć dni odkąd mieszkam w Krośnie. 

   Trzysta sześćdziesiąt pięć dni złożonych jednocześnie
z niepewności, tęsknoty, żalu i wkurwienia, ale też miłości, szczęścia, satysfakcji i spokoju. 

   Nauczyłam się przez ten rok, że nie można brać wszystkiego za pewniak, że nie zawsze jest tak super, jak sobie to wyobrażamy, ale też nauczyłam się, że nigdy nie jest tak strasznie, jak nam się wydaje. I że jak się tęskni to lepiej chwycić za telefon niż paczkę chusteczek.

   Stworzyliśmy z „tym na K” iście popierdolony związek,
w którym kochamy się i nienawidzimy, cieszymy się i płaczemy, patrzymy na siebie raz z zauroczeniem, a raz z obrzydzeniem. 
To nie jest miłość, ani od pierwszego, ani od trzysta sześćdziesiątego piątego wejrzenia, ale jakoś przetrwaliśmy ten rok.

   Na następny rok życzę sobie więcej śmiechu, bo tylko on może nas uratować.



Komentarze

Popularne posty