Ulubieńcy roku
Jedna z rzeczy, za które od razu polubiłam Krosno i podkarpacie, to ilość obserwowanych wschodów i zachodów słońca.
Nie wiem jak to się stało, czy to kwestia okien od nie tej strony (na czterech mieszkaniach), szybkiego trybu życia, przestawiania rano pięć razy budzika, spędzania popołudni w McDonaldowej kanciapie, czy po prostu zwykły niefart,
ale w Gdańsku wschodów i zachodów słońca widziałam tyle, ile razy w ciągu roku odważyłam się wejść do zimnego Bałtyku. Czyli może trzy.
Jednak tam, kiedy już ten wschód lub zachód słońca widziałam, wiązało się to z jakąś większą historią i większymi emocjami. A to początek wakacji, a to akcja poszukiwania telefonu w piaskownicy (zwanej też plażą), albo po prostu zwykłe popołudnie, które niezwykłym trafem udało nam się spędzić razem.
Tutaj to po prostu miły dodatek do trochę mniej miłej codzienności.
STYCZEŃ:
LUTY:
KWIECIEŃ:
MAJ:
CZERWIEC:
SIERPIEŃ:
WRZESIEŃ:
PAŹDZIERNIK:
LISTOPAD:
GRUDZIEŃ:
Komentarze
Prześlij komentarz